Zwrócił małą Alli, która zauwaŜyła, Ŝe o ile poprzednio Mark unikał fizycznego
kontaktu z dzieckiem, to teraz gotów był kołysać ją, aŜ zaśnie. Alli wydawało się, Ŝe Mark ma skłonność do zrywania więzów, gdy stwierdza, Ŝe stają się zbyt silne, albo gdy widzi, Ŝe sam za bardzo się zaangaŜował. - Kolacja dla ciebie jest w piecyku. - Dzięki. - Ubrałam małą do snu i pokołyszę ją, nim zaśnie - powiedziała. - MoŜesz się do nas przyłączyć. - Po co? Wzruszyła ramionami. - Sądziłam, Ŝe masz ochotę. Patrzył chwilę na nią, potem na Erikę i rzekł: - To niczemu nie słuŜy - rzucił i wyszedł z pokoju. Alli połoŜyła Erikę do łóŜka i wyszła do patio w poszukiwaniu Marka. Ale okazało się, Ŝe on zjadł juŜ kolację i przegląda w swoim pokoju księgi rachunkowe. Nie chcąc mu przeszkadzać, poszła do sypialni, by przebrać się w kostium kąpielowy. Była spięta i liczyła na to, Ŝe kąpiel w basenie ją rozluźni. Przepłynęła dziesięć razy tam i z powrotem i uznała, Ŝe ma dość. Wyszła z basenu, nabrała powietrza w płuca i zaczęła się wycierać. Gdy obejrzała się, zobaczyła stojącego w drzwiach Marka. - Od dawna tu stoisz? - Dość. - Co znaczy „dość"? - Dość długo, by uświadomić sobie, jak bardzo cię pragnę. Alli przyznała w duchu, Ŝe topnieje pod gorącym spojrzeniem Marka. Stał w drzwiach, miał na sobie dŜinsy i T-shirt. Zastanawiała się, czy on wie, Ŝe jest kwintesencją męskiego seksu. Bez mrugnięcia okiem zapytała: - I co zamierzasz z tym zrobić? Jednoznaczność tego pytania zaskoczyła go, ale wielu jej zachowań, odkąd wprowadziła się do tego domu jako niańka Eriki, Mark nie mógł zrozumieć. Widocznie miał w sobie coś, co z kolei wyzwalało w niej inne „coś", dotąd jej nieznane. Świadczyłoby to, Ŝe w gruncie rzeczy, jest kobietą namiętną, spragnioną uczuć. - Nie wiesz, Ŝe nie wolno mnie kusić? - zapytał, podchodząc do niej. Gdy wszedł w strefę światła, zobaczyła, jak bardzo jej pragnie. Ledwo z wraŜenia mogła oddychać, bo nigdy dotąd nie widziała takiego zjawiska. Wszystko dlatego, Ŝe obserwował, jak ona pływa? Stał naprzeciwko niej - sięgnął po ręcznik, który zaraz odrzucił. - Tak bardzo cię pragnę - szepnął jej na ucho. Z nią teŜ zaczęło się coś dziać. Zmysłowe brzmienie jego głosu, gorący oddech sprawiały, Ŝe serce jej zaczęło mocno bić. Świat przestał istnieć. Nic nie było waŜne. - Mark! Słowa, które dławiła w sobie od dwóch lat, słowa, przed którymi uciekała, dogoniły ją i Alli usłyszała własny głos: - Kocham cię, Mark! Doprowadziła go do szaleństwa i świadomość tego wzburzyła Marka. Ale poruszyły go do głębi te słowa, które wyszeptała w najbardziej czułym momencie: „Kocham cię, Mark". Wpadł w panikę. Nie chciał, Ŝeby go kochała. PoŜądała - tak. Potrzebny jej był - tak. Ale nie miłość. Alli była kobietą, którą męŜczyźni powinni kochać. Inni. Ale nie Mark. Miał problemy, które musi rozwiązać, i Ŝycia mu na to nie starczy. Spojrzał na nią. Pasowali do siebie - byli jak jedno ciało. Ona wtopiona w niego. Zasypiała. Patrzył na nią i zastanawiał się, jak to jest, Ŝe śpiąca kobieta wygląda tak, jakby znów gotowa była do miłości.