Chloe, coś ty zrobiła?!
- Wcale nie jest mi przykro - oznajmiła dobitnie dziewczynka, czerwieniąc się mimo woli. - Nie wyciągaj tego - ostrzegła Zuzanna Matthew - bo możesz dostać krwotoku. - Dlaczego to zrobiłaś? - Roztrzęsiony Matthew popatrzył na Chloe. Zuzanna zaprowadziła go do kuchni, posadziła na krześle i znalazła czystą ściereczkę. Sylwia, która poszła za nimi razem z wnuczką, pobladła nagle i osunęła się na drugie krzesło. - Nic ci nie jest? - wykrztusił Matthew. - Mnie? - Zaśmiała się chrapliwie i pokręciła przecząco głową. Patrzyła, jak Zuzanna kuca przy nim i bada ranę. - Bardzo źle to wygląda? Głęboka ta rana? - Mam nadzieję, że tak - powiedziała mściwie dziewczynka. - Chloe, na miłość boską... - Dość głęboko utkwiło - orzekła Zuzanna. - Naprawdę nie wolno go wyciągnąć? - Ta zasada dotyczy raczej długich ostrzy, więc... - Zuzanna przyjrzała się jeszcze raz i poruszyła niepewnie piórem. - Wyciągaj! - zdecydował Matthew. - Po prostu wyjmij to świństwo i już. - To kara za moją mamę, za moje siostry i mój dom - wyjaśniła ze złością Chloe, trzęsąc się cała. - Za to, że mi wszystko odebrałeś. - Obróciła się z zalaną łzami twarzą do babki. - Może teraz zamkniecie i mnie także. - Chloe... - zaczęła Sylwia, ale nie mogła dokończyć. Zuzanna wyciągnęła pióro i ucisnęła mocno ranę ściereczką. - Matthew, możesz to przytrzymać? Posłuchał, ale na widok pióra z zakrwawioną stalówką nagle zrobiło mu się słabo. - Szkoda, że nie wbiłam mu tego w serce! - krzyknęła Chloe i wybiegła, trzaskając drzwiami. - Boże, Boże... - powtarzała Sylwia. - Nie mogę w to uwierzyć... - Już dobrze, Sylwio - pocieszał ją Matthew, przytrzymując szmatkę. - Naprawdę. - Zaraz cię zawiozę do szpitala. - Zuzanna znalazła drugą ściereczkę i owinęła w nią pióro, żeby pokazać je lekarzom. 380 - Pojadę taksówką - odrzekł Matthew przez zaciśnięte zęby. - Nie gadaj głupstw. - To nie głupstwa. Chcę, żebyś tu została - ciągnął z naciskiem, całkiem już opanowany. - Możesz mi wezwać taksówkę. - Matthew... - Sylwia była bliska łez. - Wszystko będzie dobrze. - Zerknął na Zuzannę. - Powiem im, że upadłem na pióro... - znów poczuł się niepewnie. - Takie głupie wypadki często się zdarzają. - Ale nie możesz... - Głos Sylwii niemal zanikał. - Zuzanno, proszę, wezwij mi taksówkę. - Wziął głęboki oddech i drgnął znowu. - A zanim przyjedzie, daj mi szklankę wody. - Wbiła ci... - szeptała Sylwia. - Nie mogę uwierzyć, że była do tego zdolna... - To tylko pióro. - Zmusił się do uśmiechu. - Więcej ucierpiałem od szoku niż od rany. - Nie uwierzą w taki wypadek. - Zuzanna sięgnęła po telefon i odnalazłszy wizytówkę firmy taksówkowej, wystukała numer.