...
- Dzięki za podwiezienie - powiedziała, odpinając pasy i otwierając drzwi samochodu. Gallagher wyłączył silnik i wysiadł ze swojego wielkiego auta, ale nie zdążył obiec samochodu, by otworzyć pasażerce. Trzymał ją za łokieć, odprowadzając do drzwi. - No dobra - powiedział nagle. - Wycofam się. Ale jeśli będziesz czegoś potrzebować, zadzwoń. W dzień czy w nocy, nieistotne. Mówię serio. I bez zobowiązań. - Dziękuję - uśmiechnęła się do niego Milla. Ta oferta zrobiła na niej pewne wrażenie. Patrzył na nią z góryW pewnej chwili znów przeklął cicho pod nosem i zanim Milla zdążyła zareagować, znalazła się w jego ramionach. Nawet na szpilkach była od niego niższa o dobre kilkanaście centymetrów; czuła się przytłoczona pochyloną nad sobą masywną sylwetką. Ręka True przyciągnęła ją do siebie, a usta spotkały się z jej ustami. Naparła rękami na ramiona Gallaghera, próbując go od siebie odepchnąć. W innych okolicznościach ten pocałunek mógłby ją ucieszyć, mogłaby nawet odpowiedzieć na tak śmiałe zaloty True umiał całować: jego usta były ciepłe, oddech przyjemny, język delikatnie pieścił wargi Milli, lecz nie wpychał się nachalnie do środka. Przyciśnięta do ciała Gallaghera, czuła jego erekcję. Odwróciła głowę i szarpnęła się mocniej, mężczyzna puścił ją i się cofnął. an43 182 - Mówiłeś, że się wycofujesz? - parsknęła, rozumiejąc, że Gallagher nie przyjął jej odmowy do wiadomości. - Tak jest - odparł, jego twarz była nieruchoma, oczy zmrużone. - Ale chciałem przedtem posmakować ciebie. I chciałem, żebyś ty posmakowała mnie. Jeżeli kiedykolwiek zmienisz zdanie, po prostu mi to powiedz. Ta samcza pewność siebie nie była sama w sobie odpychająca, ale gwałtowność True uruchomiła dzwonki alarmowe w głowie Milli i nakazała jej jak najszybciej kończyć tę konwersację. Wyjęła klucze i otworzyła drzwi. - Dobranoc - powiedziała, wchodząc do środka i zamykając drzwi za sobą na zamek. Wszystko praktycznie jednym ruchem. Była tak zdenerwowana, że dobrą chwilę zajęło jej uświadomienie sobie, iż coś jest nie tak. W przedpokoju było ciemno. Milla zamarła; mrok niemal fizycznie naparł na nią ze wszystkich stron, gdy uświadomiła sobie, że nie jest w domu sama. -13- an43 183 Rip nie pojechał do domu. Poprosił taksówkarza o zawiezienie do szpitala. Użył swojej karty identyfikacyjnej, żeby wjechać na parking dla personelu. Wysiadł tam z samochodu, każąc kierowcy zaczekać. Obejrzał zaparkowane auta; nie zaskoczyło go to, że nie znalazł pośród nich własnego samochodu. Był zmartwiony i rozczarowany, lecz nie zaskoczony Przypiął do klapy swój identyfikator i wszedł do środka, na ostry dyżur.